Rodzę u siebie
„Norma społeczna”
Gdy pierwszy raz zaszłam w ciążę, kwestia porodu i opieki nad dzieckiem była dla mnie dość abstrakcyjna i zupełnie nieprzemyślana. Szukałam różnych możliwości i informacji. Większość prasy dziecięcej i innych dostępnych publikacji oraz otaczające mnie kobiety były jednomyślne w kwestii gdzie rodzić. Oczywiście w szpitalu.
Bunt – brama do przejęcia odpowiedzialności
Wraz z trzecią ciążą pojawił się bunt. Bunt przeciwko temu, czego doświadczyłam w zderzeniu ze szpitalną rzeczywistością. Tak, wiem, wielu rodzącym i noworodkom uratowano życie lub zdrowie dzięki szybkiej interwencji medycznej. Jednak wielu badaczy tematu otwarcie mówi o tym, że większość komplikacji okołoporodowych jest tak naprawdę następstwem nie zawsze uzasadnionych interwencji medycznych oraz niepotrzebnym zakłóceniem kobiecie jej naturalnego rytmu porodu, badaniami i stresem wywołanym atmosferą i aparaturą szpitalną. Ja należałam do tej drugiej grupy.
Moje prawa – prawa człowieka
Zrozumiałam! To JA rodzę! Ja i dziecko jesteśmy najważniejsi. Przy moim porodzie będą tylko tacy ludzie których sama wybiorę i zaproszę.
Przygotowanie – oczyszczanie ciała, umysłu i ducha
Intuicyjnie czuję, że do dobrego porodu muszę się przygotować. Oczyścić i wzmocnić nie tylko fizycznie ale też psychicznie. Jeszcze nie wiem, że moje przygotowania będą zmaganiami z lękami, niepewnością, brakiem zaufania w swoje siły. Nie spodziewam się też, że będę czasem zachowywać się absurdalnie. Wraz z otwartością uruchomi się intuicja.
Siła kobiet – siła wsparcia
„Przypadkowo” zaczynam spotykać kobiety które rodziły w domu, lotosowo i mogą się podzielić doświadczeniami. Odbieram to jako dobry znak. Wszechświat szybko odpowiada na nasze decyzje i pragnienia.
Położna – doświadczenie i bezpieczeństwo
Jedziemy poznać naszą położną. Wprawia mnie w zadziwienie swoim doświadczeniem i empatią. Gdy dotyka mojego brzucha, dzidziuś najpierw podskakuje z zainteresowaniem i ona to wyczuwa, wymawia słowa powitania. Potem kolejne wierzgnięcia sygnalizują, że już się kontakt nie podoba i ona to odbiera i zabiera ręce. Niesamowite. Po tych wszystkich zrutyniałych, nie wrażliwych „fachowcach”…
Poszukiwanie bezpieczeństwa – podążanie za intuicyjnymi potrzebami
Wewnętrzne uczucie niepewności, co do powodzenia moich planów porodowych, regularnie powraca. Jednak pragnienie i decyzja pozostają niezmienne. Gdy mam gorszy psychicznie dzień, jest mi trudno z brakiem wsparcia ze strony otaczających mnie ludzi, projektują lęki – po co mi one, kiedy mam swoje. Gdy mam dobry dzień, wszem i wobec opowiadam o moich wywrotowych planach, po cichu mając satysfakcje z ich osłupiałych lub strwożonych min. Na szczęście najbliżsi wspierają mnie w mojej decyzji, a jeśli nawet się boją to ukrywają to.
Przebudzenie dzikiej kobiety
Czuje w sobie jakąś taką dziwną energię. Na pograniczu agresji. Czuje jak bym miała pobić każdego, kto będzie próbował zaingerować jakkolwiek wbrew mojej woli. Dziwne…. może to spadek po poprzednich porodach? A może to jakaś nie znana mi dotąd dzika część mnie?
P.S. Nasz synek narodził się w pełni trzy dni po fizycznym porodzie. Tego dnia, Rohan zdecydowanym ruchem nóżek odłączył pępowinę i zakończył duchowe narodziny. Od tej chwili jego głos stał się silniejszy, apetyt większy a wzrok bardziej obecny. Witamy na Ziemi!